Myślenie dziecka – prawidłowe nietypowe
Podstawowym warunkiem efektywnego kontaktu z małym pacjentem jest rozumienie jego prawidłowości rozwojowych, czyli specyficznego sposobu widzenia świata. Myślenie dzieci jest nietypowe w odbiorze dorosłego, choć jest zupełnie prawidłowe. Dzieci nie myślą logicznie i abstrakcyjnie, a dla nastolatków, które już to potrafią, nie jest to atrakcyjny sposób patrzenia na rzeczywistość. Dlatego typowy dla nich jest brak racjonalności i logiki. Logiczne argumenty i racjonalne uzasadnienia w stylu „jeśli połkniesz lekarstwo, przestanie cię boleć”, atrakcyjne dla dorosłego, nie mogą przekonać dziecka, które nie myśli jeszcze logicznie. Wprost przeciwnie lekarz, badanie, szpital to dla niego coś dziwnego. Kierując się własnym specyficznym myśleniem, dziecko dostrzega tylko proste związki przyczynowo-skutkowe. Dlatego spodziewa się natychmiastowej pomocy i ulgi po zastosowaniu leczenia. Oczekiwanie na działanie leku, efekty uboczne leczenia, konieczność unieruchomienia, ograniczenia dietetyczne to zjawiska według dziecka przeciwne i wykluczające się z pomocą. W odbiorze dziecka dostarczają przykrości i frustracji, więc są zaprzeczeniem leczenia, bo od tego „jest mi gorzej, a nie lepiej”.
Dzieci nie rozróżniają jednoznacznie fikcji i rzeczywistości, dlatego mylą swoje fantazje, marzenia, sny, pragnienia z tym, co było i jest naprawdę. Swoich lękowych wyobrażeń, postaci z bajek, koszmarów sennych boją się tak samo, jak realnego zagrożenia. Łączy się z tym myślenie życzeniowe, wyrażające się infantylną zasadą „jest tak, bo ja tak chcę”. W związku z tym, podatność dziecka na perswazję jest niska, gdyż ono kieruje się własnymi wyobrażeniami i odczuwanymi pragnieniami, a nie obiektywnymi zaleceniami. Jeśli wyobrazi sobie, że coś (np. szpatułka, słuchawki, wziernik) jest nieprzyjemne, złe i zrobi mu krzywdę, racjonalne argumenty, że to niemożliwe, nie są wystarczające, żeby dziecko przestało się bać. (...)
Spotkanie, kontakt, współpraca
Dzieci, tak samo jak dorośli, nie lubią, gdy ktoś nad nimi dominuje, nawet jeśli tylko poprzez swoją większą posturę. Dlatego ważne jest, aby mówić do dziecka na tym samym poziomie. W praktyce oznacza to zejście do poziomu wzrostu dziecka (pochylenie, siedzenie), dostosowanie natężenia, tembru i modulacji głosu oraz mówienie połączone z patrzeniem dziecku w oczy. Wszystkie komunikaty wypowiadane nad głową dziecka są odbierane negatywnie, ponieważ dziecko nie może czuć się wtedy podmiotem ani partnerem rozmowy.
Podobną rolę pełni szanowanie „terytorium” dziecka. W kontakcie medycznym trudno jest nie przekraczać bariery intymności, z uwagi na konieczność badania, pytania o objawy, monitorowania przebiegu choroby. Można jednak w inny sposób okazać respekt dla odrębności i podmiotowości dziecka. Należy zadbać o to, aby to dziecko dokonało autoprezentacji, pytając np. „czy powiesz mi, jak masz na imię?”, a jeśli dziecko odpowie „nie”, pytamy „czy mogę zapytać twoją mamę o twoje imię?”, „jak lubisz, aby do ciebie mówić/zwracać się do ciebie”, „czy mogę się do ciebie zwracać …?”. Kiedy rodzic przedstawia dziecko lub jest ono ignorowane podczas wizyty i lekarz skupia się tylko na rozmowie z rodzicem, w niezamierzony sposób zniechęca je do współpracy, czego efektem jest np. obrona przed badaniem.
Wyrazem szanowania odrębności dziecka jest uprzedzanie o dotyku, poprzez proste komunikaty typu „czy mogę odsłonić ci brzuszek?”, „teraz dotknę twojego ucha”, „posłucham twojego serca”. Dzieci są bardzo przywiązane do swoich rzeczy i mają do nich intymny stosunek, dlatego nie należy dotykać ich bez uprzedzenia i zgody dziecka. Najlepiej, gdy to dziecko prezentuje swoje „zasoby”, np. zabawkę, przytulankę. Zrobi to z zadowoleniem, gdy zostanie poważnie potraktowane i zachęcone pytaniem „jak ma na imię twoja lalka/twój samochodzik”, „czy możesz opowiedzieć mi o twojej …”, „co chciałabyś powiedzieć mi o twoim …”.
Dużym ułatwieniem w kontakcie z dzieckiem jest pozwolenie na decydowanie, pytanie o pozwolenie, proszenie o zgodę, angażowaniego do pomagania. Początkowo może wydawać się to paradoksalne, bo sugeruje, że oddajemy dziecku kontrolę nad sytuacją. Tak naprawdę sprowadza się to do zmniejszania oporu dziecka i unikania sytuacji konfrontacji. Pytania typu „czy pomożesz mi …?”, „czy masz ochotę …?”, „od czego chcesz zacząć …?”, „czy chcesz spróbować …?” zachęcają do zaangażowania, ale to jednak dorosły poprzez te pytania decyduje w czym dziecko ma pomagać i co robić. Kiedy pytamy dziecko „zjesz serek czy jogurt?” nie dajemy mu wyboru, czy ma jeść czy nie. Niezależnie, czy wybierze pierwszą czy drugą opcję dorosły osiąga cel, jakim było nakarmienie dziecka. Maluch jednak może odczuwać satysfakcję z tego, że wybiera, decyduje, kontroluje. Jest to tzw. sytuacja pozornego wyboru, ale jednak pozwala dziecku czuć się partnerem i podmiotem, a nie przedmiotem działań dorosłego.
Źródło: Fragment artykułu: Korzeniewska J: Efektywny kontakt z małym pacjentem – duże wyzwanie. Gastroenterologia Praktyczna 2015, 1 (26), 61-64.