Oczywiście dzieje się tak do czasu. Przychodzi taki moment – niestety na ogół dość późno – że osoby te nagle uświadamiają sobie paradoks krzywdzącej sytuacji, w jakiej od dawna tkwią. Dostrzegają w końcu, że w zamian za dobre serce, wysiłek i pracę dostają niewiele lub zgoła nic. Wtedy się buntują. Przykładem takiej osoby może być pewna pani doktor, która zrobiła specjalizację wcześniej niż jej mąż, urodziła w odstępie trzech lat dwie córki, zajmując się przy tym domem, pracą i dodatkowo opieką nad teściami. Wszystko byłoby dobrze, gdyby jej najbliżsi zechcieli przynajmniej docenić jej starania oraz bądź co bądź nieprzeciętną umiejętność godzenia tylu obowiązków. Tymczasem nic dobrego nie spotyka jej od rodziny, pojawiają się coraz to nowe żądania, wymagania i oczekiwania, a nawet pretensje. Nic dziwnego, że pani doktor przyszła do psychologa, żeby wspólnie poszukać sposobu rozwiązania problemu. Odwrócić sytuację i zmienić swoje postępowanie, a tym bardziej postępowanie innych, jest zwykle bardzo trudno. Prawie nigdy nie odbywa się to bez zgrzytów i tarć.
Inna pani zrezygnowała w młodości z życia osobistego, poświęcając się całkowicie niepełnosprawnej matce. Dziś żali się, że jej życie to piekło. Apodyktyczna i wymagająca matka jest wiecznie ze wszystkiego niezadowolona i nigdy nie ma dla swej ofiarnej córki dobrego słowa. Córka zaś, od kiedy pamięta, zawsze oszczędzała na fryzjerze i swoich ubraniach, nie mówiąc już o takich ekstrawagancjach, jak jakaś rozrywka czy bodaj kilkudniowe wakacje. Całymi latami wyrozumiale znosiła przykrości ze strony matki, wciąż usprawiedliwiając jej złe humory kalectwem, wreszcie za dużo uzbierało się goryczy, żalu i tłumionego gniewu. Tylko nie ma pomysłu, jak to teraz zmienić. Faktycznie, jak?
Obydwu poświęcającym się paniom przydałaby się odrobina zdrowego egoizmu. Gdyby jedna i druga były od początku trochę bardziej wymagające i asertywne, to może by mąż pani doktor czasem zakasał rękawy i pomógł przy dzieciach, a matka tej drugiej ugryzłaby się w język i pohamowała złośliwe uwagi. To wystarczyłoby zapewne obu dzielnym paniom, aby nie pogrążyły się w poczuciu rozżalenia i krzywdy, tylko robiły to, co i tak robią, ale z zadowoleniem i przyjemnością płynącymi z uznania tych, o których się troszczą.
Nie chcąc znaleźć się w sytuacji podobnej do opisanych, trzeba nauczyć się dbać o swoje potrzeby w pierwszej kolejności, zajmowanie się realizowaniem potrzeb innych powinno mieć znaczenie drugorzędne. Wszak nawet Biblia mówi, by miłować bliźniego swego jak siebie samego, a nie odwrotnie. Czyli najpierw siebie, a potem dopiero innych. Po pierwsze dlatego, że dobre relacje z bliskimi powinny być oparte na zasadzie wzajemności. Tylko wtedy po żadnej stronie nie będą narastać nadmierne oczekiwania czy pretensje i nie wystąpi niebezpieczeństwo, że nagle bliska relacja przerodzi się w patologiczny związek kata i ofiary. Grozi to zawsze wtedy, gdy jedna strona daje z siebie więcej niż druga, a otrzymuje mniej. Taki układ jest zabójczy dla dobrych uczuć. Związek czy rodzina może trwać nawet mimo niesprawiedliwego podziału zadań, ale miłość w takim związku po pewnym czasie obumiera. Zostaje co najwyżej poczucie obowiązku, przyzwyczajenie, rezygnacja, apatia. Oczywiście pojawia się coraz więcej żalów i pretensji.
Aby do takiego kryzysu nie dopuścić, trzeba z odrobiną zdrowego egoizmu nauczyć się dbać o realizację swoich najważniejszych potrzeb. Nie oczekujmy przy tym, że ktoś je odgadnie i spełni. O to, co jest nam potrzebne, trzeba zadbać samemu przynajmniej w ten sposób, że powiadamiamy otoczenie, na czym nam zależy i czego pragniemy. Chyba, że trafią nam się bliscy, którzy sami z siebie są szlachetni, dobrzy i wrażliwi. Ale i wtedy lepiej, żeby wiedzieli, co jest dla nas ważne, bo wówczas łatwiej im będzie pomóc nam to uzyskać.
Wdzięczność jest właśnie tym uczuciem, które zawsze umacnia przyjaźń i miłość. Wdzięczność wobec innych osób zachęca je do czynienia dobra i daje poczucie wartości. Z kolei tym, którzy ją okazują, pomaga wyzbyć się wad, takich jak interesowność, samolubstwo i bezduszność. Wtedy nawet przyjemniej jest coś dobrego dla nich robić.
Źródło: Woydyłło E.: Zdrowy egoizm. Medycyna i Pasje 2010, 2, 76-77.