Przyjrzyjmy się temu, za co odpowiadać mogą lekarze. Zasadniczo możemy podzielić podstawy ich odpowiedzialności na trzy grupy. Pierwszą stanowią roszczenia związane z naruszeniem praw pacjenta, w tym prawa do informacji, prywatności, intymności itp. Do drugiej grupy należą roszczenia odszkodowawcze, to jest związane z naprawieniem szkody majątkowej, jaką poniósł pacjent. Trzecią stanowią wreszcie roszczenia o zadośćuczynienie, to jest mające na celu naprawienie (oczywiście „finansowe”) krzywdy, jaką poniósł pacjent, przez którą rozumie się wszelkiego rodzaju bolesne przeżycia psychiczne, takie jak ból, strach, gorsze samopoczucie, które wynikać mogą z najrozmaitszych przyczyn. Co ciekawe, roszczenia te można kumulować, co oznacza, że za jedną sytuację lekarz może zostać pozwany o kilka różnych kwot opartych na różnych podstawach prawnych. (...)
Przyjrzyjmy się więc, jak wyglądają podstawowe zasady odpowiedzialności cywilnej lekarzy. Zacznę od rosnącej na znaczeniu grupy powództw związanych z naruszeniem praw pacjenta, a w szczególności prawa do informacji. Jest to ściśle powiązane z koniecznością uzyskania zgody pacjenta na leczenie. Zgoda ta musi być świadoma, a więc wyrażona przez pacjenta, który – mówiąc wprost – wie, na co się godzi. Oznacza to, że w praktyce nic niewarte jest powszechnie używane w dokumentacji medycznej sformułowanie, że pacjent został poinformowany o ryzyku i możliwych powikłaniach leczenia oraz wyraża na nie zgodę. Aby dokumentacja chroniła lekarza w sposób należyty, musi z niej jasno wynikać, o jakich to zagrożeniach pacjent został poinformowany. Muszą więc zostać wypisane najpoważniejsze możliwe komplikacje (oczywiście nie wszystkie, bo przecież nikt wszystkich nie zna). Należy jednak podkreślić, że chodzi nie tylko o ryzyko związane z zaproponowanym przez lekarza sposobem leczenia. Lekarz ma bowiem prawny obowiązek, co nie wynika bezpośrednio z przepisów, ale z orzecznictwa sądowego, poinformować pacjenta o alternatywnych sposobach leczenia oraz przedstawić mu ryzyko (w zakresie podstawowym, realnym) związane z każdym z nich. Dotyczy to tak leczenia inwazyjnego, jak i farmakologicznego. (...)
Drugą grupą roszczeń są oczywiście roszczenia odszkodowawcze, to jest mające na celu naprawienie szkody. Szkodą w prawie cywilnym jest uszczerbek w majątku poszkodowanego. Mówimy więc tylko o szkodzie majątkowej. Czy jest dla niej miejsce w relacjach lekarza z pacjentem? Oczywiście. I nie chodzi tylko o zniszczenie ubrania przez dentystę, który czymś kogoś niechcący oblał. Chodzi przede wszystkim o koszty leczenia, rehabilitacji, utraconych w trakcie choroby zarobków oraz ograniczonych możliwości zarobkowych w przyszłości. Ciężko jest to oczywiście oszacować, ale przyjmuje się, że jeśli pacjent wykaże istotne prawdopodobieństwo, że gdyby nie określone zdarzenie medyczne w przyszłości zarabiałby określoną kwotę, a wskutek tego zdarzenia jego możliwości zarobkowania zmniejszyły się o jakąś jej część, to lekarz będzie zobowiązany do płacenia tak zwanej renty wyrównawczej. Szkoda majątkowa rozumiana jest bowiem nie tylko jako szkoda faktycznie poniesiona, a więc to, co pacjent stracił, musiał wydać itd., ale i to, czego nie uzyskał, a prawdopodobnie by w przyszłości dostał czy zarobił.
Wreszcie mamy do czynienia z roszczeniami o zadośćuczynienie. Lista podstaw faktycznych jest chyba nieskończenie długa. Możemy je zasadniczo podzielić na ujemne przeżycia psychiczne związane bezpośrednio z uszkodzeniem ciała, bólem fizycznym, utratą sprawności fizycznej oraz na przeżycia o podłożu typowo psychologicznym, do których zaliczymy stany depresyjne, lękowe, problemy ze snem, obniżone poczucie własnej wartości, atrakcyjności, godności, zmniejszone plany powodzenia zawodowego i prywatnego w przyszłości, utratę możliwości lub szans związanych z realizacją swoich pasji itp. Ciężko jest to sklasyfikować, a część powyższych okoliczności w jakimś zakresie z pewnością się pokrywa. Powstaje jednak problem, jak to wycenić. O ile przy roszczeniach odszkodowawczych nie mamy z tym zasadniczo większych problemów (chociaż ustalenie faktycznych wydatków i utraconych zarobków może być technicznie trudne), to jednak wystarczy je na ogół podliczyć. Jak jednak wycenić, przykładowo, oszpecenie twarzy u młodej kobiety lub sparaliżowanie bez szans na powrót do normalnego funkcjonowania młodego chłopaka, który już zaczynał sportową karierę. Ile są warte ich marzenia, plany i cierpienia związane ze zburzeniem ich dotychczasowego świata? Tego nie wie nikt. Nie wie tego też nigdy sąd, który jednak zawsze stoi przed bardzo trudnym zadaniem, kiedy musi wyrokować i w końcu zasądzić konkretną kwotę.
Abyśmy mogli mówić o odpowiedzialności lekarza, musimy w pierwszej kolejności zastanowić się, czy popełnił on błąd medyczny. Bez błędu nie ma odpowiedzialności. Czym zatem jest błąd? Co ciekawe, uczestniczący w moich szkoleniach lekarze czasami mają problem z jego zdefiniowaniem. Bardzo często pojawiają się odpowiedzi odnoszące pojęcie błędu do wiedzy danego lekarza. Nic bardziej błędnego. Gdyby bowiem jakiś lekarz był nieukiem i nic nie wiedział, to właściwie żadne jego działanie nie byłoby sprzeczne z jego wiedzą, bo takiej nie ma. Byłby to absurd. Błędem jest działanie sprzeczne z powszechnie przyjętymi procedurami i zasadami działania rozumianymi obiektywnie według stanu nauki na dzień dokonania określonej czynności. Błąd nie ma również konstrukcyjnie nic wspólnego z winą lekarza. Nie należy tych pojęć ze sobą mylić. Wina jest zarzutem, jaki możemy postawić lekarzowi w związku z popełnionym przez niego błędem. Oznacza to, że lekarz ma prawo do popełnienia błędu, nie ma również obowiązku wyleczenia pacjenta, ale podjęcia starań do jego wyleczenia. Czym innym od uprawnionego błędu lekarza, na którego popełnienie nie miał wpływu, jest błąd zawiniony, a więc taki, którego w danych okolicznościach nie wolno mu było popełnić. Najlepszym tego przykładem jest wycięcie nie tej nerki. Błędem dopuszczalnym jest natomiast błędne rozpoznanie choroby, jeżeli lekarz uznaje słusznie, że dane objawy oznaczają np. grypę, a potem się okazuje, że pacjent miał wirusa przywiezionego 10 lat temu z Afryki, który występuje raz na dziesięć milionów przypadków i daje takie same objawy, ale ma inne konsekwencje. Takie działanie lekarza jest obiektywnym błędem, bowiem dokonał błędnego rozpoznania, ale nie jest błędem zawinionym. Na końcu wreszcie trzeba pamiętać o związku przyczynowym między szkodą a zawinionym błędem. Musi ona wynikać bezpośrednio z tego błędu, być jego naturalnym następstwem.
Źródło: Fragment artykułu: Jakubiec A.: Kilka uwag o odpowiedzialności cywilnej lekarzy. Gastroenterologia Praktyczna 2014, 4 (25), 70-72.